KLER CIĘ PANIE BOŻE - FELIETON


                Pierwszy kontakt ze zwiastunem „Kleru” wywołał we mnie obawę o jakość najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego. Oto najbardziej zgrane motywy księżowskich grzechów głównych, pojawiają się skomasowane w dwóch minutach i to jeszcze w konwencji niczym z broszurowych wydań „100 najlepszych dowcipów o…”. Pieniądze, alkohol, seks, bluzgi, pedofilia, jeszcze raz pieniądze i ewentualnie jeszcze raz alkohol. Przy następnych obejrzeniach skupiłem się jednak na wybornej grze aktorskiej. Chciałbym, żeby każdy póki co skupił się na tego rodzaju rzeczach (choćby na udanym wykorzystaniu piosenki Kazika), a z oceną filmu, który zobaczymy w kinach dopiero 28 września (a kilka dni wcześniej na festiwalu w Gdyni), wstrzymał się do premiery.
Wokół „Kleru” narosła niestety niezdrowa atmosfera, którą sprowokował sam trailer oraz plakat, agresywnie promujące to, co w przyszłym filmie kontrowersyjne. Jeśli „Kler” nie będzie banalną satyrą, czy wręcz paszkwilem na wszystkie przewiny kościoła i księży, to wspaniale. Bo temat drażliwy jak ten wymaga umiejętnego podejścia, pokazania niuansów, a nie grubej krechy. 


Niektórzy jednak chyba nawet nie oczekują, że „Kler” będzie dobrym filmem, ponieważ jedyne co chcą otrzymać, to prymitywny antyklerykalny rechot. Udowadnia to przedziwna akcja, która od kilku dni na facebooku zrzesza ludzi pod hasłem: „Masowe oglądanie filmu «Kler» w celu jego popularyzacji”. Twórcy akcji chcą by pójście na „Kler” było sprzeciwem wobec hipokryzji kościoła. Dlaczego akcję tę uważam za przedziwną? Bo jak ocenić czy warto film uczynić sztandarem w jakiejś sprawie, skoro produkcja nie zawitała jeszcze do kin? A zwiastun (który najwyraźniej zachęcił do stworzenia takiej inicjatywy), nie zapowiada obrazu w rzeczywisty sposób skupiającego się na problemach przeciętnego Polaka z kościołem katolickim. Zapowiada raczej adaptację nieco prymitywnych i, w swej banalności, wytartych już sloganów. Oczywiście, można powiedzieć: Smarzowski to marka i zawsze umie zrobić kawał porządnego kina. Ale Smarzowski to też reżyser, który lubi własnoręcznie ubić „świnię” i babrać się w jej wnętrznościach. „Kler” zaś póki co zapowiada się na film najbliższy „Drogówce”, która jak dotąd była bodaj najsłabszym dziełem w dorobku twórcy „Wesela”. Oczywiście, nawet w „Drogówce” Smarzowski umiał to tu, to tam zamiast czerni i bieli (głównie czerni), dodać kilka odcieni szarości, ale wciąż było w tym zbyt wiele jednostronnie zaprezentowanej patologii.
No dobrze, ale oczywiście „Kler” może okazać się filmem wybitnym, który w sposób inteligentny i dogłębny obnaży wielkie wypaczenia emisariuszy Chrystusa na polskiej ziemi. A co jeśli nie? Czy chcielibyśmy, żeby częścią poważnej debaty o problemach służby zdrowia był „Botoks”? Czy chcielibyśmy, żeby rozmowa o polskiej wsi rozpoczynała się od seansu „Twarzy”? Od dawna uważam, że powinniśmy śmiać się ze wszystkiego, że nie ma tematów tabu, że trzeba poruszać drażliwe kwestie, bo inaczej tak zaropieją, że już nic nie będziemy w stanie z tym zrobić. Ale trzeba też, jeśli chcemy rozmawiać o czymś na poważnie, być poważnym. A nie jest poważne ocenianie filmu, czy wręcz hiperbolizowanie jego roli, po obejrzeniu jedynie zwiastuna (czy nawet po kilku wypowiedziach reżysera). Szczególnie nie przystoi to takim osobom jak profesor Jan Hartman, który wtóruje na swoim blogu organizatorom akcji „Masowe oglądanie «Kleru»…”. Rozumiem antyklerykalizm, rozumiem oburzenie postawami hierarchów kościelnych i zwykłych księży w prowincjonalnych parafiach. Nie rozumiem za to tak intensywnej akcji „dobrze mówi, polać Smarzowskiemu”, zanim jeszcze tę wypowiedź usłyszeliśmy. 

 

Bądźmy rozsądni, poczekajmy, najpierw zobaczmy film. Oceńmy go jako przedstawiciela X muzy oraz jako obraz, będący ważnym (bądź nietrafionym) głosem w dyskusji. I dopiero wtedy organizujmy akcje. Inna sprawa, że dystrybutorzy dzięki szumowi wokół zwiastuna wygrali milion dolarów, bo ich agresywna promocja znalazła intensywny odzew. I jak to zwykle bywa: nie ma już znaczenia co to krzyczy, o czym krzyczy, ważne, że krzyczy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WALKA Z WIELKĄ LECHIĄ FAKE NEWSÓW, CZYLI KILKA SŁÓW O KSIĄŻCE "FANTAZMAT WIELKIEJ LECHII" ARTURA WÓJCIKA

OSCARY. SEKRETY NAJWIĘKSZEJ NAGRODY FILMOWEJ - RECENZJA KSIĄŻKI

LATO NIESPEŁNIONYCH NADZIEI - RECENZJA FILMU KAŻDY MA SWOJE LATO