RECENZJA FILMU OGRÓD RODZINNY. PRZYJACIEL, CZYLI CO NOWEGO W CZESKIM KINIE
W ostatnich latach czeskie kino nie miało zbyt wielu okazji do tego, żeby
przebić się do szerszej widowni w Polsce. Na rozgłos mogły liczyć jedynie
koprodukcje ze znanymi rodzimymi gwiazdami (m.in. „Czerwony kapitan” z Maciejem
Stuhrem, czy też „Wszystko albo nic” z Michałem Żebrowskim i Pawłem Delągiem). Pewnym
powodzeniem niezmiennie cieszą się również filmy wyreżyserowane przez lubianego
w kraju nad Wisłą Petra Zelenkę. I tyle. Chociaż geograficznie mamy do siebie
przysłowiowy rzut beretem, to jednak kino południowego sąsiada jest nam coraz
bardziej obce. Co powinno dziwić tym bardziej, że w okresie PRL-u czeskie filmy
i seriale cieszyły i bawiły miliony Polaków.
Od czasów transformacji ustrojowej, poza wspomnianym Zelenką,
rozpoznawalnymi postaciami świata filmu zza południowej granicy są David Ondříček i
Jan Svĕrák. Do tej trójki można by dodać jeszcze nazwisko Jana Hrĕbejka. I to
właśnie film Hrĕbejka „Ogród rodzinny. Przyjaciel” staje się kolejnym
przedstawicielem czeskiej kinematografii, który właśnie zadebiutował na
polskich ekranach. „Przyjaciel” to zresztą tylko pierwsza odsłona trylogii. Pozostałe
części, o podtytułach „Dezerter” i „Ukochany”, będzie można oglądać w kinach
odpowiednio od marca i maja. Co ciekawe „Ogród rodzinny” jest jednocześnie prequelem innego obrazu Hrĕbejka,
„Pod jednym dachem” z 1999 roku, który cieszy się niemałą popularnością wśród polskich
widzów.
Produkcja
Hrĕbejka opowiada o losach trzech sióstr: Vilmy, Bedřiški i Eli. Tytułowym
przyjacielem jest Jiří, który pomaga trzem kobietom i ich dzieciom podczas
wojny. Co może zaskakiwać, Druga Wojna Światowa jest tu nie tyle tematem, co
kołem napędowym historii, będącej rodzinną sagą.
Głównym
problemem „Przyjaciela” jest brak konsekwencji w prowadzeniu fabuły. Na
przykład udany prolog, który dzieje się w tytułowym Ogrodzie rodzinnym, jest
bardzo luźno powiązany z resztą filmu. Podobnie rzecz ma się z kolejnymi
scenami. W pierwszych dwudziestu minutach poznajemy bodaj ośmiu bohaterów, a
niemal połowa z nich (i to tych najdokładniej przedstawionych), nie ma
większego znaczenia dla dalszego rozwoju akcji. Po skończonej ekspozycji okazuje
się, że tak naprawdę przyszło nam obcować z postaciami, których najzwyczajniej
w świecie nie mieliśmy okazji poznać. Z tego powodu przez kolejny akt, zamiast
skupić się na współodczuwaniu wraz z Jiřím, Vilmą, Bedřišką i Elą, musimy
ustalić kto i dlaczego znalazł się na ekranie. Przez sporą część seansu starałem
się bronić tej frywolności w portretowaniu bohaterów, mając na uwadze, że to
przecież trylogia i wiele z wątków może zostać pogłębionych w kolejnych
częściach. Niestety, wszystko wskazuje na to, że w przypadku trylogii „Ogrodu
rodzinnego” mamy do czynienia z trzema osobnymi historiami, jedynie luźno ze
sobą powiązanymi. Najbardziej nie mogę jednak Hrĕbejkowi wybaczyć tego w jaki
sposób potraktował postać Jiříego, czyli teoretycznie kogoś, kto jest dla „Przyjaciela”
najważniejszy. Pretekstowe rozwiązanie jego wątku wprowadza w osłupienie, a
jednocześnie karze się zastanowić: jeśli to nie był film przede wszystkim o Jiřím
i jego relacji z Vilmą, to o czym był? Pytanie pozostawiam bez odpowiedzi, bo
najzwyczajniej w świecie nie wiem jak na nie odpowiedzieć…
Narracyjny
bałagan rozczarowuje tym bardziej, że sama historia ma w sobie niemałą dozę
ciepła i humoru, co od dziesięcioleci jest znakiem rozpoznawczym czeskiego kina.
Bieda, okrucieństwo i tragedie wojny istnieją tutaj pod postacią groteskowych
symboli – zarzynanej gęsi, kawalerzysty wjeżdżającego na koniu do willi i
odpadów po bombardowaniach wieszanych na świątecznej choince. Plusem filmu jest
również przyjemna dla oka scenografia. Hrĕbejk wyraźnie obrał sobie za cel
zareklamowanie czeskiego modernizmu. Co krok obserwujemy budynki wspaniale
zaprojektowane wedle standardów międzywojennej myśli architektonicznej. Słowa
uznania należą się również aktorom, którzy dzięki swojej charyzmie potrafią
niekiedy nadrobić narracyjne niedostatki. Bardzo dobrze w rolach głównych
sprawdzają się Anna Geislerová i Ondřej Sokol, ale szczególnie wyróżnia się
komediowa kreacja Sabiny Remundovej, wcielającej się w irytującą Marię,
szwagierkę Vilmy.
Niestety,
kilka plusów nie jest w stanie zrównoważyć niedostatków „Przyjaciela”, a poza
bałaganiarską narracją, w filmie kuleją również niektóre aspekty techniczne.
Trudno mi chociażby zrozumieć decyzję o realizacji całego filmu przy pomocy zniekształcającego
rzeczywistość obiektywu szerokokątnego (autorem zdjęć jest Polak, Bartosz
Cierlica). Zabieg ten niepotrzebnie dezorientuje, a trudno znaleźć dla niego
uzasadnienie wewnątrz prezentowanego na ekranie świata przedstawionego. Dziwne
rzeczy dzieją się w tutaj również z montażem dźwięku. Niekiedy rozpoczęty motyw
muzyczny zostaje ucięty w pół drogi wraz z przejściem do następnego ujęcia…
zupełnie tak, jakby film pierwotnie miał trafić do telewizji, a w owych niefortunnych
momentach była przewidziana przerwa reklamowa.
Wszelkie
wyżej wymienione elementy nie pozwalają odpowiednio zaangażować się w opowiadaną
przez Hrĕbejka historię. A co do tego, że to losy bohaterów, mają być w „Ogrodzie
rodzinnym” najważniejsze, nie ma większych wątpliwości. Tym samym nadrzędny cel
filmu, czyli wspólne przeżycie przez widza wzlotów i upadków wraz z Jiřím,
Velmą i resztą, nie może zostać zrealizowany. Z tego powodu produkcja Hrĕbejka
jest niepełna, a przede wszystkim, poza chwilami uśmiechu, nie daje
satysfakcji. W mojej pamięci „Ogród rodzinny” pozostanie nazbyt niechlujnym obrazem,
niepotrafiącym wykorzystać potencjału i atmosfery opowieści, którą można by w
skrócie opisać: „Patrzcie, oto zwykłe życie w niezwykłych czasach. C’est la vie”.
Nie należy jednak wykluczać, że pozostałe dwie odsłony trylogii, „Dezerter” i „Ukochany”,
ustrzegą się błędów pierwszej części, i staną się czymś, czym „Przyjaciel” nie
potrafił być, filmem z dobrze opowiedzianą historią.
Ocena: 5/10
Mateusz Żebrowski
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń