Planeta Singli 3 – recenzja, czyli pojedlim, popilim i do domu
Puentując recenzję Planety Singli 2, dodawałam sobie i Wam otuchy, że może po zupełnie
niepotrzebnej dwójce, część trzecia już wtedy szumnie zapowiadana na Walentynki,
okaże się lepsza. I co? Faktycznie jest lepsza. Co nie znaczy, że jest dobra. Ale
oglądając ją, ma się chociaż poczucie, że ślub i pojednanie Tomka Wilczyńskiego
z rodziną, to znacznie lepsza wymówka na kontynuację kasowej komedii
romantycznej, niż wymuszone rozstanie pary bohaterów w atmosferze świąt Bożego
Narodzenia.
To, na co przede wszystkim cierpi Planeta Singli 3, to brak przesiewu pomysłów.
Podczas oglądania filmu miałam wrażenie, że każdy żart, każdy wątek, który
wpadł do głowy scenarzystom podczas burzy mózgów, został bezkrytycznie
zaakceptowany i potem uwieczniony przez kamerę. I tak oto mamy żart o robieniu
loda, żart (już drugi pod rząd w polskiej komedii – pionierem był tu Kogel Mogel 3) o psie i dildo, mamy również
żart o głośnym uprawianiu seksu przez rodziców i żarcik o żonie, która „nie
daje”. Jak łatwo zauważyć – uzbierało się twórcom sporo prostackich dowcipasów
o kopulacji. Jednak dla mnie znacznie bardziej niewybaczalny jest fakt, że
scenarzyści pozwolili, aby gag był nadrzędny w stosunku do budowania postaci.
Mam tu na myśli scenę w konfesjonale, która owszem, bawi, ale jednocześnie sprawia,
że postać Macieja Stuhra zostaje przekwalifikowana z kobieciarza na seksualnego
dewianta. Po początkowym rozbawieniu, wezbrała się we mnie fala wzmożonej
niechęci do postaci Tomka Wilczyńskiego, której na tym etapie opowieści,
zdecydowanie nie powinnam i nie chciałam czuć.
Ale to tylko początek problemów, bo twórcy
uznali, że ślub dwójki głównych bohaterów i próba pojednania się Tomka ze swoją
rodziną, to zdecydowanie za mało jak na 100 minutową komedię romantyczną.
Dlatego mamy również obowiązkowy wątek Karolaka i Książkiewicz w roli młodych
rodziców. Z tym, że o ile postać Książkiewicz poznaje trudy macierzyństwa, to
Karolak po raz trzeci w tej romantycznej trylogii uczy się jak być dobrym
mężem. Cóż, do trzech razy sztuka, może tym razem zapamięta. Nie zabrakło wątku
Marcela, odgrywanego przez Piotra Głowackiego, który zderza się z demonami
przeszłości, czyli dawnymi kolegami z klasy. Mamy wątek romantyczny Zosi (Joanna
Jarmołowicz) i najmłodszego z rodu Wilczyńskich (Jakub Józefowicz). Mamy także wątek
romantyczny mamy Tomka (w tej roli cudowna Maria Pakulnis). Ale to nie
wszystko, o nie. Wisienką na torcie jest tajemnicza śmiertelna choroba, która
sprawia, że część bohaterów będzie musiała przewartościować swoje priorytety w
życiu.
Jak
łatwo się domyślić, konsekwencją takiego przeładowania fabuły, jest brak właściwego
wybrzmienia wyżej wymienionych wątków. Na przykład postać odgrywana przez Marię
Pakulnis po czterdziestu latach stagnacji, przeżywa przemianę, która odbywa się
jednak poza okiem kamery, a widzowie obserwują jedynie efekt tej zakulisowej
tajemniczej metamorfozy. Wątek bliżej nieokreślonej śmiertelnej choroby, która
ostatnio tak dręczy polskie produkcje (Diablo,
Serce nie sługa) tutaj staje się w zasadzie wymówką do kolejnego ślubu,
pomimo, iż aktorzy robią co mogą, aby tę historię dramaturgicznie pogłębić.
Jednym słowem, film pędzi na złamanie karku, aby dobiec jak najszybciej do
mety.
W efekcie mamy powierzchowną, ale pełną
bodźców, komedię romantyczną z kilkoma niezłymi żartami (należę do grupy
widzów, których rozbawiło gadające drzewo) i bardzo dobrymi kreacjami
aktorskimi. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Borys Szyc grający
zgorzkniałego starszego brata głównego bohatera. Podobnie Maria Pakulnis, która
pomimo, iż nie dostała wystarczająco dużo czasu ekranowego, aby potencjał jej
postaci mógł rozbłysnąć w pełnej krasie, wyróżnia się w tej niewybrednej
komedii romantycznej, głębią i szczerością. Planeta
Singli 3 nie jest jednym z tych filmów, które uwłaczają inteligencji widza,
ale jednocześnie brak jej świeżości i niebanalności, którą niewątpliwie niósł
ze sobą początek tej romantycznej historii z 2016 roku.
Podsumowując, pobawicie się, utulicie komfortem
oglądania dobrze znanych motywów filmowych, a potem zapomnicie. A za rok, na
majówkę, wszyscy wybierzemy się na Planetę
singli 4. Co do tego nie mam złudzeń. Kto wie, może w czwartej odsłonie wreszcie
doczekam się romantycznego wątku Marcela. Po trzech sukcesach kasowych, twórcom
może nareszcie zbierze się na odwagę.
Ocena: 5.5/10
Marta Chylińska
Komentarze
Prześlij komentarz