MARKETINGOWA PUŁAPKA - RECENZJA PUŁAPKI, NOWEGO SERIALU OD TVN-U


Stwierdzenie, że polska serialowa jesień zapowiada się dobrze, brzmi jak eufemizm. Do pracy nad premierowymi mini-seriami tego sezonu zabrali się przecież tacy twórcy jak Jan P. Matuszyński, Borys Lankosz i Łukasz Palkowski. Na dodatek przygotowano również produkcje na podstawie poczytnych i dobrze ocenianych kryminałów Jakuba Żulczyka i Vincenta S. Severskiego. Mówiąc krótko: coś się (chyba) ruszyło. Zupełnie, jakby decydenci w najważniejszych stacjach zauważyli, że trzeba zmienić podejście, bo polski widz również czeka na pełnokrwisty film w odcinkach, a nie na telenowele, czy w najlepszym wypadku słabe kryminalne procedurale oraz wielosezonowe melodramaty i komedie romantyczne (od tej reguły od zawsze rzecz jasna bywały wyjątki). Oczywiście ostatnio pojawia się coraz więcej atrakcyjnych tytułów takich, jak „Belfer”, „Wataha” i „Pakt”, ale wciąż, jak do tej pory, nie mogliśmy powiedzieć, że w polskich serialach nastąpił przełom.


Jednym z przedstawicieli tej jesiennej nowej fali miała być „Pułapka” od TVN-u, czyli sześcioodcinkowa mini-seria wyreżyserowana przez Łukasza Palkowskiego, nazywanego niekiedy najbardziej amerykańskim z polskich reżyserów. Niestety. Pierwszy odcinek zawodzi. A przecież dużo mówiło się, że „Pułapka” będzie (w ramach prezentowanych przez TVN formatów serialowych) rewolucją. Niektórzy rzeczywiście tę rewolucję zauważają – chociażby w braku makijażu Agaty Kuleszy w kilku scenach, czy też w tym, że jej bohaterka ma wyraźny problem z alkoholem. Jeśli jednak cieszą takie rzeczy, to do jakiego poziomu przyzwyczaił nas TVN? Pytanie wolę pozostawić bez odpowiedzi.
„Pułapka” nadal legitymizuje się typowym, TVN-owskim przezroczystym stylem, nadmierną przewidywalnością akcji oraz niespecjalnie udanymi dialogami. Co najgorsze, nie do końca ciekawi historia. A ta, na papierze, ma niemały potencjał. Oto pisarka kryminałów, Olga Sawicka, wciąż zrozpaczona po śmierci męża, popada w marazm: życiowy i twórczy. W poszukiwaniu tematu na kolejną powieść decyduje się udać do prowincjonalnego domu dziecka, z którego zniknęła jedna z podopiecznych, Zuza. Pisarz i jego demony, pokazane na ekranie w odpowiedni sposób, to niewątpliwie wdzięczny temat. A pisarz kryminałów i zbrodnia to, przy odrobinie inwencji twórczej, motyw-samograj.
Niestety od pierwszych minut brakuje w „Pułapce” emocji. Ot pisarka się upija i nagle ni z tego ni z owego decyduje się ruszyć w pogoń za dziewczynką z oddalonego od Warszawy o spory kawał domu dziecka. Po kilku scenach widz może się domyślać, że Olga jest sierotą, a najprawdopodobniej sama była kiedyś podopieczną tego konkretnego domu dziecka. Z tym, że twórcy nie zrobili nic, żeby zainteresować nas przeszłością bohaterki. Intryga wokół zaginięcia Zuzy też nie przekonuje. Do oglądania mają nas za to zachęcić toksyczne relacje pomiędzy nastoletnimi dziewczynami, które są wobec siebie równie brutalne co chłopcy. Jednak nagromadzenie scen fizycznego i emocjonalnego znęcania się nad wyraźnie wyobcowaną Ewą jest tak duże, że w pewnym momencie już nas to nie przeraża, a jedynie śmieszy. Notabene zagadki zarysowane w pierwszym odcinku nie wydają się specjalnie trudne do rozwiązania. Już teraz sporo wiemy, a wiele „twistów” można przewidzieć z marszu. Daleki od wyjaśnienia póki co pozostaje jedynie wątek, rozgrywający się na wysokim politycznym szczeblu.


Serialu nie ratuje nawet aktorstwo. Kulesza jest jak zawsze dobra, ale jej postaci przyglądamy się w sytuacjach nieprzekonujących (ze słabo zarysowanymi motywacjami), przez co i ona sama nie może nas w pełni do siebie przekonać. Jedyne naprawdę dobre sceny to te, w których razem pojawiają się Kulesza i Maria Maj, grająca dyrektorkę domu dziecka. Czuć w nich napięcie i skrywane w głębi negatywne emocje. Poza tym, gdzieś tam na drugim planie na swój moment czekają Joanna Kulig, Kinga Preis, Leszek Lichota i Krzysztof Pieczyński. Może się doczekają. Po raz kolejny zaprezentowała się widzom Marianna Kowalewska, młoda aktorka, która niedawno świetnie sportretowała jedną z nastoletnich postaci w „Rojście”. Tutaj  jednak reżyser zbyt często każe Kowalewskiej szarżować i w pewnym momencie sceny z nią osuwają się w śmieszność. Szkoda.


Po pierwszym odcinku „Pułapki” szumne zapowiedzi o rewolucji w TVN-owskich serialach, trzeba uznać za mocno przesadzone, a nawet niedorzeczne. Dla serialu kryminalnego nie ma nic gorszego, niż nieangażująco poprowadzona historia, a co za tym idzie, poczucie, że nie jest się zainteresowanym rozwojem akcji. Kilka tygodni temu swoją premierę miał „Rojst”, mini-seria Jana Holoubka. Zdarza się, że gdy ją oglądam narzekam, że są w niej nie do końca udane dialogi, nie w pełni wiarygodne rysy postaci, czy też gra aktorów niewpasowująca się w konwencję produkcji. Jednak podług „Pułapki” „Rojst” jawi się jako serialowe złoto, szczególnie kiedy w jednej i drugiej produkcji przychodzi nam oglądać relacje nastolatków. A, no i „Rojst” ma swój wyrazisty styl, a obok tego jak jest zrealizowana „Pułapka” można przejść całkiem obojętnie.
Pomimo zapewnień dyrektora programowego TVN, Edwarda Miszczaka, o tym że „Pułapka” będzie serialem, który należy oglądać uważnie, bo inaczej „wypadnie się z gry”, serial Łukasza Palkowskiego to nic więcej, niż dobre tło do robienia kanapek i zmywania naczyń. Widać wyraźnie, że Palkowski podszedł do tego projektu tak, jak do realizowanych wcześniej dla TVN-u odcinków „39 i pół”, czy też „Diagnozy”. Podsumowując, „Pułapka” rozczarowuje. Póki co lepiej obejrzeć „Rojsta” (jego finał w najbliższy piątek) i cierpliwie czekać na pozostałe premiery tej jesieni. Może nadal jest szansa, żeby rozpoczynający się właśnie telewizyjny sezon, okrzyknąć przełomowym dla polskich seriali.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WALKA Z WIELKĄ LECHIĄ FAKE NEWSÓW, CZYLI KILKA SŁÓW O KSIĄŻCE "FANTAZMAT WIELKIEJ LECHII" ARTURA WÓJCIKA

LATO NIESPEŁNIONYCH NADZIEI - RECENZJA FILMU KAŻDY MA SWOJE LATO

OSCARY. SEKRETY NAJWIĘKSZEJ NAGRODY FILMOWEJ - RECENZJA KSIĄŻKI