Posty

Wyświetlanie postów z lipca 15, 2018

ETHIOPIQUES: MUZYKA DUSZY - FESTIWAL TRANSATLANTYK

Obraz
Co do tego, że Maciej Bochniak umie robić filmy o muzyce, nie miałem większych wątpliwości. Powstawało pytanie, czy odnajdzie się również w opowiadaniu o innym muzycznym świecie, niż świat disco polo. Po dokumentalnym „Miliardzie szczęśliwych ludzi” i fabularnym „Disco Polo”, Bochniak zdecydował się na daleką (ponownie dokumentalną) wycieczkę do Etiopii w „Ethiopiques: Muzyka duszy”.                  W niewiele ponad godzinę twórca prowadzi nas przez pięćdziesiąt lat etiopskiego jazzu. Raz jesteśmy w Addis Abeba, raz w Poitiers, a jeszcze innym razem na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Wybiórczo śledzimy losy: francuskiego krytyka muzycznego Francisa Falceto, który przypadkowo odkrył etiopską muzykę i zakochał się w niej bez reszty; pierwszego współczesnego etiopskiego producenta muzycznego Amha Eshete, który stał się ojcem założycielem tamtejszej odmiany jazzu; kilku wybranych muzyków, ze szczególnym naciskiem na osobę Girmy Beyene.   Zanim jednak zdążymy się prz

Orlando - Festiwal Transatlantyk

Obraz
Muszę przyznać, że na festiwalach niechętnie wybieram filmy przypisane do sekcji retrospektywnych. Mam wrażenie, że nawet jeśli któregoś z nich nie oglądałem (często nawet wielu), to zawsze skądś, w razie potrzeby, będzie można go wygrzebać. Napędza mnie raczej chęć zobaczenia nowości, bądź filmów egzotycznych, na co dzień niedostępnych polskiemu widzowi. Marta ma nieco inne zdanie na temat retrospektyw. Dlatego wybraliśmy się na „Orlando”. Okazją była, a jakże, retrospektywa reżyserki, Sally Potter, która jest jednym z gości festiwalu Transatlantyk.                 Podczas napisów początkowych moją uwagę przykuły dwa nazwiska: Dien van Straalen i Ben van Os. Dlaczego zwróciłem na nie uwagę? Van Straalen i van Os byli współpracownikami Petera Greenawaya oraz twórcami kostiumów i scenografii do „Dziewczyny z perłą”. Obaj z miejsca dawali nadzieję na niezwykłą oprawę wizualną współtworzonego przez siebie filmu. I rzeczywiście. Początkowa sekwen

Bez daty, bez podpisu - Festiwal Transatlantyk

Obraz
                Twarzą irańskiego kina jest dziś Asghar Farhadi, ale fakt, że świat zwrócił wzrok w stronę autora „Klienta” oznacza jednocześnie zwrócenie uwagi na całą perską kinematografię. Jednym z filmów, który pojawił się na międzynarodowych festiwalach niejako na fali sukcesu Farhadiego, reprezentując jednocześnie tak zwane Nowe Kino Irańskie, jest „Bez daty, bez podpisu” Vahida Jalilvanda. Film ten pokazywany jest na trwającym w tym tygodniu w Łodzi festiwalu Transatlantyk, na który, pomimo przeziębienia, staramy się dzielnie chodzić.  „Bez daty, bez podpisu” to kolejny obraz, po islandzkim „W cieniu drzewa”, który miałem okazję obejrzeć, a który był pokazywany na zeszłorocznym festiwalu w Wenecji w sekcji Horyzont. I trzeba przyznać, że oba filmy łączy kilka podobieństw. Po pierwsze, zarówno dzieło z północnych rubieży Europy, jak i Bliskiego Wschodu, to filmy nad wyraz solidne, przykuwające uwagę, zrealizowane bez fajerwerków, ale ze świadomie zaplanowaną struktu